Ślub, na który zostaliśmy zaproszeni był śubem chińsko polskim. Panna Młoda była Chinką, Pan Młody …Polakiem 🙂 Wesele różniło się od polskiego w bardzo wielu aspektach, a mówiąc inaczej, było do niego podobne w zaledwie kilku.
Jako goście od strony Pana Młodego z samego rana (7 rano) udaliśmy się pod drzwi Panny Młodej. Przed jej rodzinnym mieszkaniem zostaliśmy przywitani śniadaniem — napoje, kanapki itp.
Po parudziesięciu minutach, kiedy Panna Młoda była już gotowa na przyjście Pana Młodego, zjawił się on ze swoimi drużbami. Po przyjściu musiał oznajmić głównej druchnie w jakim celu przyszedł, a następnie pokazać, że wart jest Panny Młodej — Candy.
Pan Młody — Bartek, musiał nie tylko pokazać, że jego portfel jest zasobny, ale również, a może przede wszystkim powinien umieć się bawić, co mógł zaprezentować wykonując przygotowane przez Candy i jej druchny interesujące zabawy.
A po zabawach czas na ostanie rozrachunki…
Skoro Panna Młoda sprzedana, to teraz przyszedł czas na tradycyjne obrządki chińskie i polskie, czyli ceremonia picia herbaty oraz nasze polskie błogosławieństwo.
Następnym punktem i chyba najważniejszym był Urząd Stanu Cywilnego, dokąd udaliśmy się wynajętym piętrowym angielskim autobusem. Ceremonia była bardzo uroczysta i ciekawa. Nie można było robić zdjęć, co uważam za absolutny plus, gdyż w przypadku tak ważnej chwili w zupełności wystarczył profesjonalny fotograf. Nasza Oliwka jako jedna z trzech dziewczynek szła chwilę przed Panną Młoda, zanim ta dołączyła do swojego wybranego. Po ceremonii przyszedł czas na zdjęcia, których było “tysiące” — raz kobiety, raz mężczyźni, potem dzieci, druchny, drużbowie, itp itd.
Następnie pojechaliśmy do restauracji, gdzie czekało na nas wiele dań kuchni chińśkiej, DJ oraz słodkości dla dzieciaków. Menu było bogate, a dla nas polaków bardzo egzotyczne. Od godziny 18 do 21 jedliśmy, jedliśmy i jedliśmy… Nie można było tańczyć, bo tańce miały zacząć się dopiero po jedzeniu — czyli całkowicie inaczej niż u nas.
Kiedy już porządnie pojedliśmy, wtedy po godz. 21 kelnerzy rozpoczęli sprzątanie wszystkiego ze stołów, a Młoda Para wyszła na parkiet, aby zaprezentować swój pierwszy taniec.
Po tańcu reszta gości zaczęła się bawić. Na parkiecie królował hip hop oraz rap.
Wesele trwało do północy, po czym zostaliśmy odwiezieni do hotelu. Dla nas było to bardzo ciekawe doświadczenia, gdyż było to nasze pierwsze zagraniczne wesele, na które byliśmy zaproszeni. Po rozmowie z Candy okazało się, że wesele nie było całkowicie chińskie, miało również elementy angielskie. Z naszej perspektywy wesele było bardzo dobrze przygotowane i wszystko działo się zgodnie ze scenariuszem przygotowanym przez Panne Młodą — jeszcze raz gratulujemy !