Po 4 miesiącach podróży po Ameryce Łacińskiej dotarliśmy do Stanów Zjednoczonych. Wiedzieliśmy, że zacznie się dla nas nowy etap podróży. Wypożyczyliśmy auto, bo tak najtaniej i najprościej podróżować po USA. Już po kilku dniach odczuliśmy jak dwa różne światy przemierzamy. W Ameryce Południowej każdego dnia poznawaliśmy mnóstwo ludzi dzięki transportowi publicznemu, a tu jak sardynki w puszce przemierzamy kraj sami. Próbujemy co jakiś czas wpadać do amerykańskich rodzin żeby chociaż przez chwilę poczuć klimat — bez tego nasza podróż na tym kontynencie nie miałaby “duszy”.
Wszyscy jeżdżą autami, na ulicach często pustki. To co jeszcze przykuło naszą uwagę to ich wielka potrzeba przestrzeni. W sklepie mimo że jest dużo miejsca żeby nas ominąć słyszymy przepraszam, proszę się przesunąć. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Po tygodniu nie robiło to już na nas wrażenia. Wpadamy od czasu do czasu do marketu żeby uzupełnić bagażnik w prowiant potrzebny w górach. Noce spędzamy na campingach. Zobaczyliśmy juz trzy parki narodowe Sekwoja i Yosemite i Redwood.
Stojąc przy Sekwojach czuliśmy się jak krasnale, drzewa są naprawdę duże, ciekawostką jest to, że potrzebują pożarów żeby rosnąć. Co roku więc strażacy gaszą palące się lasy. W Yosemite nie udało nam się zobaczyć wszystkiego właśnie przez pożary.
Przyroda na zachodniej części USA jest wspaniała. Dzieci rozkoszują się z nami, dzielnie maszerując każdego dnia. W Yosemite wyruszyliśmy na specjalny szlak w poszukiwaniu misiów — wszyscy byli bardzo cicho przez cały czas. Czekaliśmy, czekaliśmy i nic. Mamy nadzieję, że uda nam się jeszcze zobaczyć misie — w Kanadzie lub USA.
W parkach można porozmawiać z Rangerami — służą pomocą, przygotowują wyjścia edukacyjne na szlaki. Organizują też programy o różnej tematyce związanej z parkami w różnych godzinach w ciągu dnia. Udało nam się być na opowiadaniu o niedźwiedziach oraz byliśmy na ognisku podczas którego opowiadano o historii parku i śpiewano piosenki. Przeszliśmy także jedną edukacyjną trasę wraz z Rangerem.
Przez misie Dominika nie spała przez pierwsze 2 noce w parku, czekała czy przyjdą. Prawda jest jednak taka, że misie słychać tylko wtedy, gdy na coś staną. Problem pojawia się, gdy nie zabezpieczy się jedzenia w odpowiedni sposób — należy przede wszystkim schować jedzenie do bear box’a — nawet puszki. W przeciwnym wypadku może być już naprawdę niebezpiecznie. W przypadku kiedy miś dostanie się do jedzenia i zaczyna robić szkoda, często ochrona parku zmuszona jest zabić zwierzę.
Udało nam się również odwiedzić trzy miasta w drodze do Kanady — Los Angeles, San Francisco oraz Seattle. W San Francisco przeszliśmy cały most — podobno każdy kto chce być na zawsze z drugą osobą musi przejść cały most….
Nasze jedzenie w porównaniu do Ameryki Południowej jest bardzo ubogie, a tamte smaki ciężkie do odkrycia tutaj. Udało nam się jednak kupić chleb w San Francisco za 3,5 dolara. Smakował jak polski. Po 4 miesiącach ugotowaliśmy też rosół i zrobiliśmy kluski śląskie pycha….
W drodze do Kanady zatrzymaliśmy się w Redwood National Park. Byliśmy tam dość krótko — 2 godziny, gdyż pogoda nie sprzyjała na długie wędrówki. Przeszliśmy trasę z Rangerem i dowiedzieliśmy się mnóstwo ciekawych informacji o tych drzewach. Było bardzo magicznie z racji klimatu, a zieleń która nas otaczała urzekła nas bardzo. Piękny park — polecamy!